Komentarze mile widziane <3
Rychter
Dochodziła godzina 17. Hermiona pospiesznie ubrała się w szaty, zabrała pióro i notatnik i ruszyła do skrzydła szpitalnego na pierwsze zajęcia ze Snapem.
W momencie, kiedy stanęła przed wrotami szpitala, zegar za jej plecami wybił pełną godzinę. Dziewczyna odetchnęła i weszła do środka.
- Spóźniona - usłyszała jadowity pomruk dobiegający z pomieszczenia. Hermiona jednak postanowiła zignorować tę uwagę.
- Spóźniona o 10 sekund, panie perfekcyjny - warknęła w duchu.
Gryfonka podeszła do łóżka, na którym spoczywał profesor.
- Dzień dobry - rzekła uprzejmie. W odpowiedzi otrzymała tylko skinienie głową.
- Będziesz tak stać? - zasyczał Snape. Hermiona rozejrzała się po sali i ruszyła w kierunku taboretu, który stał po przeciwnej stronie pomieszczenia.
- Zawsze zastanawiałem się kto, do cholery, dał ci różdżkę, Granger - sarknął czarnowłosy mężczyzna.
- Ta sama osoba, która dała ją również panu - zauważyła uszczypliwie Hermiona. - A zresztą, można czasem zrobić coś bez użycia czarów, czyż nie?
Snape, zbity z tropu, machnął dłonią i przywołał krzesło, które z cichym stuknięciem wylądowało obok jego łóżka.
- Siadaj - warknął.
- Dżentelmen - prychnęła cicho Hermiona i usiadła.
Profesor posłał jej mordercze spojrzenie, po czym bez wprowadzenia zaczął wykład.
- Eliksir wielosokowy, zwany inaczej wielosokiem...
Ale Gryfonka w ogóle go nie słuchała. Teraz, gdy siedziała dość blisko mężczyzny, mogła mu się uważnie przyjrzeć. Korzystając z okazji, że Snape na nią nie patrzył, lustrowała dokładnie jego twarz przeoraną bliznami. Wiele z nich widziała już dawno. Teraz dostrzegła jednak nowe rozcięcia. Jedno z nich, najgłębsze, ciągnęło się od prawej skroni aż do połowy policzka.
Hermiona zerknęła także na zabandażowaną szyję profesora; opatrunek był przesiąknięty ciemną krwią, która sączyła się z miejsc po ukąszeniach Nagini.
-...dlatego ślaz zbiera się podczas pełni Księżyca, DLACZEGO-TY-TEGO-NIE-NOTUJESZ?!
Gryfonka przeniosła wzrok na oczy Snape'a. Spojrzała w dwie, czarne jak węgiel tęczówki, z których kipiała złość.
- Ponieważ znam ten przepis na pamięć - zauważyła błyskotliwie i uniosła brew. Snape zmrużył oczy i zacisnął zęby. Hermiona spodziewała się krzyku lub napadu agresji w odwecie za jej bezczelność. Spotkał ją jednak zawód.
- To imponujące - rzekł po chwili mężczyzna z wyraźnym podziwem w głosie.
Dziewczyna zarumieniła się i spuściła wzrok na kolana. Snape wykrzywił wargi, co na upartego można było nazwać uśmiechem.
- Mimo wszystko - warknął znienacka profesor.- Nie mówię tego wszystkiego, żeby słuchać twoich przechwałek, Granger. Na jutro chcę widzieć wypracowanie na temat znaczenia ślazu i rdestu ptasiego w eliksirze wielosokowym.
- No i czar prysł - pomyślała Hermiona.
***
Następnego dnia rano, Hermiona przeglądała z uwagą swój esej dla Snape'a. Uśmiechnęła się do własnego geniuszu i postanowiła odwiedzić profesor McGonagall.
***
Popijając herbatę, brązowooka dziewczyna rozglądała się po gabinecie dyrektorki. Spoglądała na portrety byłych dyrektorów i zatrzymała wzrok na szczupłym staruszku z długą, srebrną brodą.
Dumbledore uśmiechnął się do niej ciepło, a jego błękitne oczy zaiskrzyły.
- Tak więc, panno Granger - odezwała się profesor McGonagall po chwili milczenia. - Jak się czujesz w szkole? Zaaklimatyzowałaś się... na nowo?
- Chyba tak -odparła dziewczyna. - Nauka zdecydowanie mnie uspokaja, tym bardziej teraz, kiedy mam mnóstwo pracy.
- Nic się nie zmieniłaś, moja droga - dyrektorka uśmiechnęła się promiennie.
Hermiona uśmiechnęła się ponuro, a na jej twarzy zakwitł nieodgadniony wyraz.
- Sama nie wiem... - rzekła cicho. - Mam wrażenie, że nie jestem już taka jak kiedyś...
- To zrozumiałe, że tak się czujesz. Wszyscy coś straciliśmy i każdy z nas ma prawo czuć się źle - oznajmiła starsza kobieta.
- Ja nawet nie wiem czy czuję się źle. Wiem tylko, że dawna Hermiona odeszła na dobre... - powiedziała dziewczyna wpatrując się w swoje dłonie.
- Próbuję cię zrozumieć, panno Granger. Wiedz, że w razie czego, możesz mnie odwiedzać, kiedy zechcesz. Zawsze chętnie ci pomogę.
- Dziękuję, pani profesor.
Przez chwilę Hermiona chciała poprosić kobietę o pomoc w odnalezieniu rodziców, lecz oddaliła tę myśl będąc przekonaną, że to na niej spoczywa odpowiedzialność za usunięcie im pamięci.
- To mówisz, że nauczyciele dają ci w kość? - McGonagall zmieniła temat.
- O tak! Zwłaszcza pani - tu Hermiona pozwoliła sobie na uśmiech. - I profesor Snape.
- Cóż... krążą pogłoski, że to właśnie ja i Severus jesteśmy najbardziej wymagającymi belframi.
- Zdecydowanie się z tym zgadzam - oznajmiła Gryfonka.
- A co do Severusa... - zagaiła McGonagall. - Musisz mu wybaczyć opryskliwy charakter. Ten mężczyzna przeszedł więcej niż my wszyscy.
- I to mi mówi kobieta, która zalicza z nim sprzeczki na każdym kroku...- pomyślała Hermiona i rzekła:
- Pani go broni?
- Nie bronię go, ani nie usprawiedliwiam. Proszę cię tylko o wyrozumiałość.
- Byłam wyrozumiała przez sześć lat. I o sześć za dużo - powiedziała chłodno brązowooka zerknąwszy na portret Dumbledore'a.
- Jesteś już dorosła, więc nie mogę niczego ci narzucać - odparła dyrektorka. - Pamiętaj jednak, że Severus jest jeszcze twoim nauczycielem i należy mu się szacunek.
- Tego nie trzeba mi powtarzać, pani profesor. Ale sądzę, że profesor Snape też powinien ten szacunek okazywać mnie.
- Porozmawiam z Severusem - rzekła spokojnie McGonagall.
- Dziękuję. Pójdę już. Muszę przygotować się na numerologię - oznajmiła Hermiona wstając.
- Do widzenia, panno Granger - pożegnała ją dyrektorka, a kiedy dziewczyna była już przy drzwiach, dodała:
- Pamiętaj, ze w razie problemów, możesz się do mnie zwrócić.
Gryfonka skinęła głową i wyszła z gabinetu. Idąc korytarzem zdała sobie sprawę, że podczas rozmowy z profesor McGonagall, nieco poniosły ją emocje i należy kobietę przeprosić.
Kiedy Hermiona mijała skrzydło szpitalne, zawahała się z zamiarem wejścia do środka. Zerknęła do torby przewieszonej przez ramię i zaczęła grzebać w niej w poszukiwaniu wypracowania z eliksirów. Znalazła to, czego szukała i weszła do szpitala.
Snape spał, skulony w pozycji embrionalnej, przez co Hermionie zachciało się śmiać. Wyglądał jak przerośnięte, pomarszczone dziecko, którego matka eksperymentowała z nietoperzem.
Dziewczyna położyła rulon pergaminu na stoliku stojącym obok łóżka i po cichu opuściła skrzydło szpitalne.
***
Starając się nie spóźnić na zajęcia ze Snapem, Hermiona przybyła do szkolnego szpitala już dziesięć minut przed godziną 17. Uchyliła wrota i weszła do środka. Z wnętrza sali dobiegły ją stłumione głosy.
-...nie obchodzi mnie to, Severusie! - usłyszała srogi ton należący do profesor McGonagall.
- Minerwo, czego ty, do diabła, ode mnie oczekujesz?!
- Tego, że jesteś tej dziewczynie coś winien! Gdyby nie Hermiona, nie byłoby cię tutaj! W ogóle by cię nie było!
- Ćśśś, Minerwo! - syknął Snape. - Nie tutaj. Tylko my o tym wiemy!
- Nie wiem, po jaką cholerę robisz z tego tajemnicę!
- Bo chcę, żeby twoja Gryfonka była bezpieczna! Gdyby Ministerstwo dowiedziało się w JAKICH okolicznościach Granger była zmuszona mi pomóc...
- Nie była zmuszona! Okazała ci serce. Powinieneś to docenić, Severusie!
- Doceniam - warknął Snape.
- A może ty się boisz o siebie?
- Skąd ci to przyszło do głowy, Minerwo? - Snape był wyraźnie wstrząśnięty.
- Stąd, że wielu twoich kolegów, poszukiwanych śmierciożerców, dalej biega na wolności, a ty ukrywasz się przed nimi uniknąwszy kary za służenie Voldemortowi!
- Wierz mi, Minerwo, wolałbym gnić w Azkabanie, niż leżeć tu jako domniemany bohater wojenny.
Hermiona postanowiła przerwać tę nieprzyjemną dyskusję i zamknęła za sobą drzwi, starając się, aby trzasnęły.
McGonagall wyszła szybkim krokiem zza parawanu.
- Panna Granger! - zawołała. - W takim razie ja nie będę przeszkadzać. A ty, Severusie, pamiętaj co ci powiedziałam.
Kobieta minęła Hermionę uśmiechnąwszy się i wyszła. Oniemiała dziewczyna podeszła do Snape'a i usiadła na krześle.
- Dzień dobry, Granger - rzucił od niechcenia mężczyzna.
Tym razem to Hermiona przywitała go suchym skinieniem głowy.
- Słyszałaś moją rozmowę z Minerwą, prawda? - zapytał Snape niezbyt przyjemnym tonem.
- Tak - odparła krótko dziewczyna.
Snape uniósł brwi.
- I wydaje mi się, że jest mi pan winien jakieś wyjaśnienia...
- Porozmawiamy o tym innym razem, Granger - warknął Severus. - Bierzmy się do pracy.
- Ale...
- Innym razem! - skarcił ją spojrzeniem. Zapadła krępująca cisza.
- Twój esej nie podlega ocenie, ze względu na okres wakacyjny. Niechętnie to mówię, ale musisz wiedzieć, Granger, że zasłużyłaś na najwyższą ocenę - rzekł po chwili Snape starając się, aby jego głos zabrzmiał nieco przyjemniej niż zwykle.
- Czy to sprawia panu trudność? - zapytała Hermiona zjadliwym tonem.
- Co? - syknął mężczyzna, czując się zignorowanym.
- Chwalenie uczniów - odparła Gryfonka świdrując Snape'a wzrokiem.
- Raczej nie mam problemów z chwaleniem studentów. Możesz czuć się pod tym względem wyjątkowa - rzucił Snape i wykrzywił złośliwie wargi.
Hermiona już otwierała usta, żeby się odszczeknąć, gdy nagle wrota szpitala otwarły się z donośnym hukiem.
- Proszę, proszę - usłyszeli skrzekliwy, kobiecy głos. W progu stał nie kto inny, tylko Rita Skeeter ze swoim wściekle czerwonym piórem i jej przygłupi fotograf z Proroka Codziennego.
Dziennikarka prędko znalazła się obok łóżka Snape'a, a mężczyzna z aparatem biegł tuż za nią.
- Ach! - Rita klasnęła w dłonie. - Upiekę dwa hipogryfy na jednym ogniu!
Skeeter podeszła bliżej do czarnowłosego mężczyzny i uścisnęła jego dłoń, którą ten natychmiast wyszarpnął.
- Dwóch weteranów wojennych! - zbliżyła się do Hermiony i pogłaskała ją po policzku. - Dwóch bohaterów!
- Wynoś się! - zagrzmiał Snape podnosząc się na łokciach do pozycji siedzącej.
- Skusicie się na mały wywiad? - zagruchała kobieta.
- Wyjdziesz stąd sama, czy mam ci pomóc?! - wycedził rekonwalescent przez zaciśnięte zęby.
- Severus Snape odwiedzany w szpitalu przez zakochaną uczennicę - zapiszczała Skeeter. - Genialny tytuł na okładkę!
Z nerwów, Hermionie opadła szczęka.
- To nie twoja sprawa!!! - ryknął Snape i zerwał się gwałtownie z łóżka.
Rita odsunęła się kilka kroków do tyłu i rzekła z żabim uśmiechem:
- Czyli coś jest na rzeczy? Granger, przecież on mógłby być twoim ojcem!
- Ty wredna małpo! - Hermiona nie wytrzymała. - Zajmij się lepiej tym, co Ministerstwo powie na to, że jesteś niezarejestrowanym animagiem!
Snape wybałuszył oczy na rozjuszoną Gryfonkę.
- Nie ośmielisz się - rzekła Rita wyciągając ku Hermionie długi palec.
- Chcesz się przekonać?! - wyszczerzyła się dziewczyna. - Tak się składa, że mam w Ministerstwie paru dobrych znajomych. Powinno pójść gładko, może nawet oszczędzą sobie twoich głupich tłumaczeń i od razu zamkną w Azkabanie.
Hermiona patrzyła z satysfakcją na drgające z nerwów oko kobiety.
- Jeszcze sobie z tobą porozmawiam, smarkulo - warknęła i zwróciła się do fotografa. - Idziemy!
Wrota zamknęły się z głośnym łoskotem. Nagle do sali wpadła pani Pomfrey.
- Co tu się dzieje?! - zapytała zdruzgotana.
- Panna Granger właśnie ucięła sobie miłą pogawędkę z tą Skeeter - wyjaśnił Snape, który zdawał się być rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Przecież ta kobieta ma zakaz wstępu do szkoły - powiedziała pielęgniarka podbierając dłonie na biodrach.
- Nic się nie martw, Poppy. Granger zaraz ochłonie - rzekł Snape, a Hermiona mogłaby przysiąc, że się uśmiechnął.
- Pójdę porozmawiac o tym z Minerwą - rzuciła w biegu pani Pomfey, zmierzając do drzwi. Jeszcze przez chwilę słychać było jej oburzony głos dochodzący z korytarza, kiedy powtarzała "To niedorzeczne! Co za tupet!".
Hermiona przyglądała się rozbawionemu profesorowi.
- Cóż za temperament, Granger - oznajmił z uniesionymi brwiami i gwałtownie złapał się za szyję.
- Powinien się pan położyć - rzekła Gryfonka, gdy trochę się rozluźniła.
- Nic mi nie jest - powiedział Snape, lecz po chwili zachwiał się niebezpiecznie i pobladł jeszcze bardziej niż zwykle.
- Profesorze? - zaniepokojona Hermiona poderwała się z miejsca. - Merlinie! Pan krwawi.
Rzeczywiście, opatrunek na szyi Snape'a mocno przeciekał, a ciemna krew sączyła mu się obficie na szaty.
Podtrzymując mężczyznę za łokieć, usadowiła go na szpitalnej leżance.
- Z-zmienię panu kompres - powiedziała Hermiona roztrzęsionym głosem.
- Nie trzeba - wychrypiał Snape krzywiąc się. - Poppy zaraz się mną zajmie.
- Do tego czasu wykrwawi się pan na śmierć.
- O jednego nietoperza mniej, czyż nie? - rzekł ponuro mężczyzna.
- Skąd ten nagły przypływ dobrego humoru? - zapytała Gryfonka buszując w szafkach pielęgniarki, w poszukiwaniu bandaży.
- Dobry humor? Nie znam - zadrwił Snape. - To jest po prostu zdrowa samokrytyka.
- Myślę jednak, że nie jest pan do końca zdrowy, bo od kilkunastu minut nie usłyszałam żadnej złośliwej uwagi na mój temat - powiedziała Hermiona, wstając z klęczek z naręczem opatrunków.
- Sądziłem, że ci to przeszkadza, Granger.
- Chyba zdążyłam się przyzwyczaić - rzekła, a gdy zobaczyła uniesione brwi profesora, dodała:
-Co nie znaczy, że toleruję pańskie obelgi.
- Jestem aż tak nieznośny? - zapytał Snape nieodgadnionym tonem.
- Tak. Dziwię się, w jaki sposób wytrzymuje pan sam ze sobą - prychnęła dziewczyna.
- Ja i Severus bardzo dobrze się dogadujemy - oznajmił czarnowłosy.
Gdyby Hermiona znała Snape'a od wczoraj, pomyślałaby, że jest całkiem zabawny.
- Pan się boi profesor McGonagall?
- Skąd takie przypuszczenie? - Snape powrócił do swojego surowego tonu.
- Odkąd pana zrugała, zachowuje się pan inaczej niż zwykle...
- Mam dzień dobroci dla zwierząt, ot co - odparł. - Dzięki tobie, właśnie się skończył.
Hermiona, która uwierzyła w tę pozytywną metamorfozę mężczyzny, westchnęła zrezygnowana.
- Jesteś pewna, Granger, że dasz sobie z tym radę? - zapytał Snape, gdy ta zabrała się do ściągania brudnego bandaża z jego szyi.
- Już raz temu podołałam - zauważyła Gryfonka z błyskiem w oku. Profesor już otwierał usta z zamiarem powiedzenia czegoś złośliwego, ale z jego gardła wydobył się donośny wrzask.
- Oszalałaś?! To boli!
- I będzie bolało, jak nie przestanie się pan rzucać! - warknęła skupiona Hermiona.
Delikatnie zdjęła pozostałości bandaża i obejrzała ranę. Ślady po ukąszeniach były głębokie i rozognione.
Dziewczyna zaczęła mruczeć dziwne zaklęcie i krwawienie ustało.
Snape przyglądał się uważnie uczennicy, próbując dosłyszeć formułę zaklęcia.
- Znowu to zrobiłaś, Granger - wychrypiał.
- Co takiego? - zapytała zdziwiona Hermiona.
- To zaklęcie...
- Coś z nim nie tak? Sądziłam, że pomaga.
- To starożytna magia... - Snape myślał na głos. - Gdzie się tego nauczyłaś?
- Porozmawiamy o tym innym razem.
- Granger! - ryknął Snape.
- Innym razem - Hermiona wyszczerzyła zęby. Podejrzewała, że gdyby nie obecny stan profesora, już dawno by ją przeklął.
Kolejnym zaklęciem oczyściła ranę i opatrywała dalej szyję mężczyzny.
- Nie wystarczyłoby zwykłe Ferula? - prychnął zniecierpliwiony Snape.
- Już panu mówiłam, wolę czasem zrobić coś bez użycia magii.
Snape warknął coś pod nosem. Brzmiało to jak "mugole...".
Hermiona spojrzała na niego z wyrzutem i wróciła do pracy. Otuliło ich krępujące milczenie.
Severus zaciskał pięści na białym prześcieradle. Czuł się zakłopotany bliskością uczennicy i modlił się, by dała mu już spokój. Jednak z drugiej strony jej pomoc okazała się bardziej skuteczna niż mikstury Madame Pomfrey. Czarnowłosy zaczął się zastanawiać, jakim cudem ta smarkata Gryfonka potrafi dokonać takich rzeczy.
Cisza dzwoniąca w uszach dała mu się we znaki, toteż (co zupełnie do niego niepodobne) Snape postanowił rozluźnić atmosferę.
- Nie zaprzeczyłaś - mruknął, odczuwając wyraźną ulgę w zranionych miejscach.
- Słucham? - zapytała Hermiona, skupiając się na bandażowaniu.
- Że jesteś zakochaną uczennicą - parsknął.
- Nie zaprzeczyłam, bo nie miałam zamiaru tłumaczyć się tej wrednej krowie - oznajmiła po chwili dziewczyna siląc się na spokój, gdyż znów w niej zawrzało.
Profesor burknął coś niezrozumiałego.
- Panu to chyba pochlebiło, skoro zareagował pan tak, jakby to była prawda - odgryzła się Hermiona.
- Chciałabyś - warknął czarnowłosy.
- Rozczaruję pana - rzekła Gryfonka wstając z łóżka. - Nie chciałabym!
I zanim mężczyzna zdążył coś powiedzieć, rzuciła krótkie "Zrobione." i udała się do wyjścia.
- Lekcja się jeszcze nie skończyła, Granger! - wysyczał profesor zrywając się z łóżka. Jego poplamiona krwią szata załopotała, brwi ściągnęły się groźnie, a jego twarz wykrzywiał grymas złości.
- Lekcja się nawet nie zaczęła. Do widzenia, panie profesorze - powiedziała Hermiona z ironicznym uśmiechem, odwróciła się na pięcie i wyszła.
W tej chwili głowa Snape'a wyglądała jak wielki, bordowy burak.
No, trochę słodko rzeczywiście było, ale było też z iskrą, bo Hermiona (mimo, że dość niegrzeczna) to jednak całkiem nieźle poradziła sobie z Severusem, który swoją drogą znowu był milutki. I nawet chciał rozładować atmosferę! O chwaleniu nie wspominając!
OdpowiedzUsuńTrochę mi brakowało opisów i akcji, bo ten rozdział to prawie same dialogi. Efekt jest taki, że prawie cały rozdział jest o wizycie Hermiony w szpitalu i zmienianiu opatrunku (lub nie słuchaniu nauczyciela). Nie mówię, że to źle - po prostu dość "nienasycająco" jak na obiecane 12 kartek :)
Pozdrawiam,
hg-ss-we-snie.blogspot.com
No to leci usprawiedliwienie :
UsuńNie chciałam ciągnąć dalej opisów "pierwszego dnia szkoły", wolałam jakoś zacząć właściwą fabułę.
Jest cukrzyca, ale w sumie to uważam, że pokazałam tu książkowego Snape'a, a nie takiego jak sobie tworzą inne autorki. Przeszkadzała mu bliskość i czuł się skrępowany sytuacją, ale Granger zapunktowała u niego inteligencją i temperamentem. Cóż, nie znają się od wczoraj, więc jakieś tam dobre zdanie może o niej w końcu mieć :)
Co do samej konstrukcji rozdziału, zgadzam się. Za dużo dialogów, za mało opisów. Ale po prostu brakło mi już synonimów i nie chciałam zrobić maniany.
Tak czy inaczej, bardzo dziękuję za opinię, bloga również odwiedzę :)
Pozdrawiam!
Cóż... Sama nie wiem, czy do końca taka Hermiona mi pasuję, choć no wiadomo, wojna itd... Powoli zaczynam się przyzwyczajać ;)
OdpowiedzUsuńMasz fajny lekki styl, co mi się podoba.
Czekam na ciąg dalszy :)
Okeeeej, a więc :) Mini wątek ze Skeeter mnie kompletnie zaskoczył ! A wybuchłam śmiechem przy "Ja i Severus bardzo dobrze się dogadujemy" :) Mam natomiast wrażenie, że trochę za szybko wkroczyłaś z pomysłem zakochanej uczennicy. Wiem, że Rita to ciężki zawodnik i ma ogromną wyobraźnię ale żeby tak od razu walnęła tak z grubej rury...? ;) I co niesamowite - nie potrafię w żaden sposób tego wyartykułować ale Twoja Hermiona i Severus są jacyś INNI od pozostałych sevmion. Absolutnie nie ma tutaj żadnego negatywnego wydźwięku, tylko tak jak czytam, mam wrażenie że nareszcie jakaś inna historia i inne charaktery. Dlatego też Twoja historia mnie wciągnęła :) Czysta ciekawość. Pozdrawiam Cię !
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńNa sam początek chciałabym podziękować za muzykę w tle. Jest piękna i doskonale mi się przy niej czyta. Zazwyczaj muzyka dodawana do blogów to "moje ulubione kawałki przy których nie jesteś w stanie się skupić na czytaniu". Doceniam, że nie popadłaś w ten irytujący zwyczaj. Muzyka z Harry'ego jest naprawdę piękna.
Musze również przyznać, że bardzo ładnie piszesz. Nie czuje tutaj wymuszonych akcji ani dialogów. Wychodzi to całkiem zgrabnie i naturalnie. Wątek historii też może nie jest unikalny, ale z pewnością nie osądzą Ciebie za żaden plagiat. Brakuje mi odrobinę opisów, zwłaszcza tego jak wygląda Hogwart, listy Hermiony to bardzo sprytny sposób na opis jej uczuć i rozmyśleń więc tego mi nie brakuje. Ale opis jakiejś opuszczonej klasy, błoni czy Zakazanego Lasu byłby mile widziany. Zapewniam, że to nie są słowa jawnej krytyki. Opowiadanie ma potencjał i pragnę jedynie doradzić w kilku kwestiach. A poza tym od czytania o Severusie sama czasem robię się złośliwa - moja siostra tego nie cierpi :D
Czekam na kolejny rozdział, jestem ciekawa jak to rozwiniesz. Pozdrawiam
Anonimowy Anonim *.*
Czekam na ciąg dalszy :)
OdpowiedzUsuńJak ja nie nawidzę Rity! To stare przebrzydłe babsko!
OdpowiedzUsuńRaczej Hermiona nie wyglądała na zakochną uczennicę. I dowaliła jej.
Rozdział mi się podobał, ale mogłoby być więcej akcji.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
Rosisi7
http://sevmionemilosc.blogspot.com/?m=1
Milutki Snape? Nie lubię go takiego, ale zniosę to od czasu do czasu jeśli będzie trzeba ;)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i nawet ja nie mam żadnych zastrzeżeń xdd
Powodzenia w dalszym pisaniu :*
Spoczko rozdział. Muszę przyznać, zainteresowało mnie Twoje opowiadanie, pomimo mojego wcześniejszego uprzedzenia do Sevmione, którego całe szczęście, się pozbyłam ;) Życzę weny i dziękuję za fajny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńPrzed chwilą komentowałam poprzedni rozdział :D Ale ten to dopiero BOMBA !! ^^ Cudeńko. Hermiona i ognisty temperament - ulala ;) Obiecuję, że będę czytać <3 Kocham, kocham i jeszcze raz kocham twoje opowiadanie !! ^^ Ostatnio, tak dobry fic jaki czytałam to było "Bez cukru" Mrocznej, ale teraz twój jest na 1-szym miejscu !! Życzę dużo, dużo weny i proszę o jak najszybsze dodanie rozdziału *O*
OdpowiedzUsuńStandardowo zapraszam do siebie : http://pamietnikizhogwaru.blogspot.com/
I takie opowiadania bardzo chętnie czytam. Po prostu cudo
OdpowiedzUsuńPodoba mi się. Będę tutaj zaglądać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~Margo
Pisz, bo piszesz bardzo dobrze. ;) Z ciekawości zapytam co ile (mniej więcej) będziesz dodawać rozdziały i ... ile chcesz ich napisać? Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń~Dominika
UsuńCo do ilości; nie mam pojęcia. Natomiast rodziały nie beda pojawiać się regularnie, piszę wtedy, kiedy mam czas i wenę. Także tu nie ma reguły. Rozdział 3 jest w trakcie powstawania :)
Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie. Naprawdę dobrze piszesz. Dodaje twojego bloga do moich ulubionych (wiele ich nie ma ;)) Czekam na wiecej
OdpowiedzUsuńKochana kiedy pojawi się nowy rozdział?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rosisi 7
Kochana widzę ze trzeba Cię chyba kopnąć w ... cztery litery. Wchodzę codziennie na bloga i się zastanawiam co się z Tobą dzieje. Odezwij się chociaż! Mam nadzieję że nie porzuciłaś tego opowiadania.
OdpowiedzUsuń