Kochana Mamo!
Minęły dwa tygodnie, odkąd wróciłam do Hogwartu. Czuję się z powrotem jak w domu. Przyzwyczaiłam się już do innego życia i wydaje mi się, że powoli wszystko wraca do normy. Z nauką idzie mi doskonale; przystosowałam się do przyspieszonego trybu zajęć. Całymi dniami przesiaduję na zajęciach, a w nocy uczę się dodatkowego materiału. Doskwiera mi jednak samotność.
Trochę żałuję, że moja edukacja zakończy się za półtorej miesiąca i nie będzie mi dane patrzyć na nowe Ceremonie Przydziału i rozrabiające dzieciaki.
Podejrzewam, że gdy profesor McGonagall upora się ze wszystkim, nie będzie potrzebowała mnie, jako jej zastępcy.
Boję się, że gdybym nie zdołała odnaleźć Ciebie i Taty, nie wiedziałabym co z sobą począć; oprócz Hogwartu nie mam teraz innego miejsca na ziemi. Staram się jednak nie myśleć o tym w ten sposób i obiecuję Ci, że gdy tylko dostanę papiery ukończenia szkoły, od razu wyruszam, by Was odszukać. Nie wiem tylko, gdzie teraz jesteście, i od czego zacząć...
W tym wszystkim bardzo wspiera mnie Harry. Często piszemy do siebie; obiecał odwiedzić mnie tu, w szkole, ale wiem, ze nie będzie mu łatwo tutaj wrócić.
Ostatnio nie najlepiej się czuję... Miewam wahania nastrojów, ciągle robi mi się słabo albo wręcz przeciwnie, rozpiera mnie energia. Myślę, że jestem przemęczona. Nie potrafię tylko wyjaśnić mojego zachowania. Cały czas wybucham gniewem i bywa, że nie mogę się opanować. Ostatnio prawie nakrzyczałam na profesor McGonagall, a moje zachowanie wobec Snape'a było wręcz karygodne; dziwię się, że nie zarobiłam szlabanu. Gdyby nie to, że wiem jakie są tego skutki, pomyślałabym, że jestem opętana.
Na szczęście dziś sobota i wreszcie mogę odpocząć. Myślę, że spacer do Hogsmeade pozwoli mi się zregenerować.
Niedługo znów napiszę.
Całuję,
Hermiona
***
W sobotnie przedpołudnie Hermiona postanowiła udać się do Hogsmeade, aby zaczerpnąć świeżego powietrza. Tęskniła za lokalnym gwarem, za gospodami pełnymi upitych czarodziejów spod ciemnej gwiazdy, za sklepami i półkami uginającymi się pod ciężarem magicznych bibelotów i słodyczy.
Jej przygotowania przerwało ciche stukanie w szybę. Dziewczyna podeszła do okna i ujrzała sporą, brązową sowę z listem w dziobie. Hermiona otworzyła okiennicę, która zaskrzypiała dziko i wzięła list od sowy. Ta zahukała rada z wypełnionego zadania i odfrunęła.
Gryfonka rozwinęła zwitek papieru i próbowała rozszyfrować nader znane, niedbałe pismo.
Jej przygotowania przerwało ciche stukanie w szybę. Dziewczyna podeszła do okna i ujrzała sporą, brązową sowę z listem w dziobie. Hermiona otworzyła okiennicę, która zaskrzypiała dziko i wzięła list od sowy. Ta zahukała rada z wypełnionego zadania i odfrunęła.
Gryfonka rozwinęła zwitek papieru i próbowała rozszyfrować nader znane, niedbałe pismo.
Siemasz Hermiono!
Obiecałaś, że wpadniesz na herbatę. Tak se pomyślałem, że odwiedzisz dzisiej starego Hagrida.
Do zobaczenia!
Hermiona uśmiechnęła się wspominając dawne czasy, kiedy to wraz z Harry'm i Ronem przesiadywali u gajowego, a ten raczył ich swoją krajanką, która sklejała szczęki.
Cóż...- pomyślała. - Wybiorę się do Hogsmeade innym razem.
Poprawiwszy burzę brązowych loków opuściła gabinet i pomknęła prosto do Hagrida.
Mijając opustoszałe błonia Hermiona rozkoszowała się piękną pogodą i słońcem, które ogrzewało jej twarz.
Kiedy dotarła pod drzwi chaty, ze środka dobiegły ją czyjeś głosy i gromki śmiech. Zanim dziewczyna zdążyła zapukać, drzwi otworzyły się. Zaintrygowana Hermiona, która spodziewała się ujrzeć w nich wielki brzuch Hagrida, wydała z siebie zduszony okrzyk zachwytu i nim zdążyła się odezwać - wpadła w czyjeś ramiona, a jedyne co była teraz w stanie zobaczyć, to rude włosy.
- Ron! - wykrzyknęła, kiedy wreszcie ją puścił. - Harry! Co wy tu robicie?
Harry również serdecznie ją wyściskał i wyszczerzył zęby do Rona, któremu zapłonęły uszy.
- Tak se pomyślałem, że zrobimy ci niespodziankę - odezwał się w końcu Hagrid, stojący w rogu pomieszczenia.
- Wspaniale! - uradowała się Hermiona. Ostatnimi czasy brakowało jej towarzystwa przyjaciół. Zachwycona wpatrywała się w Rona i Harry'ego, lecz nie bardzo wiedziała co powiedzieć.
- No, spadajcie, dzieciaki - rzekł Hagrid machając rękami. - Długo żeście się nie widzieli...
- Chodźmy się przejść - zaproponował Harry, który niewątpliwie zatęsknił za murami Hogwartu.
Gdyby spojrzeć teraz na błonia okalające zamek, można by stwierdzić, że wszystko jest tak jak dawniej; trójka najlepszych przyjaciół wylegiwała się w cieniu, który stwarzała im Bijąca Wierzba. Raz po raz, któreś wybuchało śmiechem lub opowiadało coś z podnieceniem w głosie. Z daleka widać było płomiennie rude włosy Rona, burzę brązowych loków Hermiony i potarganą, kruczoczarną czuprynę Harry'ego.
- Kiedy masz egzaminy? - zapytał Harry Hermionę, kiedy wokół nich zapanowała błoga cisza.
- Pod koniec wakacji... - odparła dziewczyna i spojrzała rozmarzonym wzrokiem w niebo.
- I... - zaczął Ron.- Potem wracasz do domu?
- Ja nie mam domu, Ronald - rzekła smętnie Hermiona nie przestając obserwować jednego z wolno sunących obłoków.
Atmosfera nieco się zagęściła i wokół Złotej Trójcy zapanowało nieprzyjemnie milczenie.
Harry chrząknął i zerwał się z miejsca.
- Przejdę się trochę i odwiedzę McGonagall - oznajmił i oddalił się w stronę zamku.
Ron, korzystając z chwili intymności, dotknął dłoni Hermiony. Dziewczyna przez moment wahała się z zamiarem odsunięcia ręki, lecz uświadomiła sobie, że potrzebuje czyjejś bliskości.
- Do kiedy zostajecie? - zapytała Rona i spojrzała w jego stronę.
Twarz rudzielca wyrażała teraz niezrównaną euforię.
- Nie wiem - powiedziała Ron, a Hermiona zagryzła wargę. - Myśleliśmy, żeby zostać do końca wakacji i wrócić razem z tobą... Harry chce odpocząć od wywiadów i tego całego szumu wokół nas... - Weasley podrapał się po głowie i dodał.- ...wokół niego.
- To dobrze, będę miała z kim pogadać po lekcjach - Hermiona ucieszyła się w duchu, lecz jej twarz nie wyrażała teraz żadnych emocji.
- Aż tak ci tu źle? - zapytał zdziwiony Ron.
Hermiona westchnęła i wzruszyła ramionami. Nagle nad nimi rozległ się ogłuszający ryk i oboje natychmiast poderwali się na równe nogi.
Rudzielec zapomniał szturchnąć narośl na pniu i Wierzba obudziła się, próbując odgonić od siebie intruzów.
Niestety, Hermiona nie zdążyła uchylić się przed pędzącymi w jej stronę rozjuszonymi gałęziami. Jedna z nich ze świstem przeleciała przed twarzą dziewczyny rozcinając jej boleśnie policzek.
Brązowowłosa syknęła z bólu i ze łzami w oczach biegła przed siebie, aby znaleźć się jak najdalej od rozwścieczonego drzewa.
Wtedy obok niej znalazł się zdyszany Ron. Jego uszy płonęły czerwienią i takaż sama czerwień spływała mu teraz z rozciętej wargi. Chłopak objął Hermionę ramieniem i rzekł zmieszanym głosem:
- Chodźmy lepiej do Skrzydła Szpitalnego.
Gryfonka nic nie odpowiedziała i pozwoliła mu zaprowadzić się do zamku.
Łkając cicho, Hermiona trzymała dłoń na policzku, po którym obficie spływała krew.
Ron sprawiał wrażenie zakłopotanego i wystraszonego, co spotkało się z niewerbalną pogardą dziewczyny.
- Merlinie! - pisnęła pani Pomfrey, kiedy zobaczyła pokiereszowaną Hermionę wspartą w ramionach Rona. - Co się stało?!
- Siedzieliśmy obok wierzby, kiedy ta się wściekła i chciała nas zabić - bąknął niezgrabnie rudowłosy.
- Bo ktoś jest ofermą i...- zaczęła Hermiona zastanawiając się czy bardziej boli ją policzek, czy też nieporadność Rona.
- Ech, wy, Gryfoni... - przerwał jej ochrypły głos dobiegający zza parawanu. -Nigdy się niczego nie nauczycie, idioci.
- Nareszcie wstałeś, Severusie - rzekła chłodno pielęgniarka. - Muszę podać ci leki.
- Snape-tu-jest? - wyartykułował bezgłośnie Ron przybierając głupi wyraz twarzy.
Hermiona skinęła mu głową.
- Chodź, dziecko, połóż się tutaj - pani Pomfrey wskazała na pustą leżankę i zwróciła się do oniemiałego Rona. - Tobie raczej nic nie jest, proszę opuścić szpital.
Weasley spojrzał na Hermionę przepraszającym wzrokiem i wyszedł bez słowa.
Pielęgniarka obdarzyła Gryfonkę ciepłym uśmiechem i oddaliła się do składziku w celu przyniesienia potrzebnych opatrunków.
- Po co, do cholery, kręciliście się przy tej wierzbie?! - zapytał znienacka Snape. - Mało wam przygód z nią?
Hermiona wzniosła oczy ku niebu.
- Cóż... -rzekła. - Gdyby Ron nie zapomniał o tej narośli...
- A co takiego robiliście, że ten tępak aż tak się zapomniał - prychnął Nietoperz. Nie było to bynajmniej pytanie; raczej próba kpiny.
Hermiona aż zerwała się z leżanki. Nie było to przemyślane, bo potwornie zabolała ją głowa, a ten nagły zryw doprowadził do mocniejszego krwawienia jej policzka. Mimo to spojrzała na Snape'a z oburzeniem.
- To już nie jest pańska sprawa!
- NIE-TYM-TONEM-GRANGER! - wycedził mężczyzna. Przyjrzał się badawczo Hermionie i choć w jego głosie nadal brzmiała nuta rozkazu, rzekł nieco spokojniej:
- Podejdź tutaj...
Hermiona ściągnęła brwi i zbliżyła się do łóżka Snape'a.
- Dałaś się tak załatwić kilku gałęziom? - zadrwił nauczyciel a jego wargi wygięły się w złośliwym uśmiechu.
- To... - zająknęła się dziewczyna i skrzyżowała ręce na piersi. - To wszystko wina Rona.
- Bohater - prychnął Snape pod nosem. - Postawa godna Gryfona.
- Wypraszam sobie! - oburzyła się Hermiona unosząc dumnie brodę. Zrezygnowała z dalszej dyskusji i pozwoliła sobie na bezradne westchnienie. Odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia, lecz Snape złapał ją za nadgarstek.
- Nie skończyłem - warknął i syknął głośno, puszczając rękę Hermiony, jakby ta go oparzyła.
Zarówno jego jak i Gryfonkę przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na Hermionę. Rana na jej policzku przybrała delikatny różowy odcień, po czym zniknęła zostawiając po sobie ledwo widoczną bliznę.
Dziewczyna poczuła nagłą ulgę i sięgnęła dłonią do policzka. Oniemiała uniosła brwi.
- Co pan zrobił? - zapytała wpatrując się w profesora.
Snape głęboko się nad czymś zastanawiał i odparł mimochodem:
- Nie wiem co to było, ale na pewno nie moje szczere chęci...
Po tych słowach do sali weszła pani Pomfrey.
- Chodź, szybko to zaleczę - zwróciła się do Hermiony.
- Ja... - zająknęła się Gryfonka. - Już sobie z tym poradziłam. Przepraszam za kłopot.
Proszę, nie bijcie! Wiem, wiem, minęło sporo czasu od ostatniego rozdziału, ale ten przysporzył mi wiele kłopotów. Napisałam jego pierwotną wersję i zwątpiłam w swój geniusz. Stwierdziłam, że takich wypocin jeszcze nigdy nie spłodziłam... Wyrwałam z zeszytu te niewydarzone kartki i zaczęłam pisać rozdział na nowo, z zupełnie inną koncepcją.
Dodatkową trudnością było pisanie o Ronie, którego nie lubię, a już szczególnie nie z Hermioną (fani Sevmione i Dramione rozumieją...). Nie chciałam robić z niego zbyt wielkiego idioty ( a tak było w pierwotnej wersji rozdziału), ale nie chciałam też dać mu zbyt wielu miłych chwil z naszą bohaterką. Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrnęłam. Niestety, jeszcze trochę się z nim pomęczę...
Obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się dużo szybciej niż ten.
Komentarze mile widziane! Pozdrawiam!
Cóż...- pomyślała. - Wybiorę się do Hogsmeade innym razem.
Poprawiwszy burzę brązowych loków opuściła gabinet i pomknęła prosto do Hagrida.
Mijając opustoszałe błonia Hermiona rozkoszowała się piękną pogodą i słońcem, które ogrzewało jej twarz.
Kiedy dotarła pod drzwi chaty, ze środka dobiegły ją czyjeś głosy i gromki śmiech. Zanim dziewczyna zdążyła zapukać, drzwi otworzyły się. Zaintrygowana Hermiona, która spodziewała się ujrzeć w nich wielki brzuch Hagrida, wydała z siebie zduszony okrzyk zachwytu i nim zdążyła się odezwać - wpadła w czyjeś ramiona, a jedyne co była teraz w stanie zobaczyć, to rude włosy.
- Ron! - wykrzyknęła, kiedy wreszcie ją puścił. - Harry! Co wy tu robicie?
Harry również serdecznie ją wyściskał i wyszczerzył zęby do Rona, któremu zapłonęły uszy.
- Tak se pomyślałem, że zrobimy ci niespodziankę - odezwał się w końcu Hagrid, stojący w rogu pomieszczenia.
- Wspaniale! - uradowała się Hermiona. Ostatnimi czasy brakowało jej towarzystwa przyjaciół. Zachwycona wpatrywała się w Rona i Harry'ego, lecz nie bardzo wiedziała co powiedzieć.
- No, spadajcie, dzieciaki - rzekł Hagrid machając rękami. - Długo żeście się nie widzieli...
- Chodźmy się przejść - zaproponował Harry, który niewątpliwie zatęsknił za murami Hogwartu.
Gdyby spojrzeć teraz na błonia okalające zamek, można by stwierdzić, że wszystko jest tak jak dawniej; trójka najlepszych przyjaciół wylegiwała się w cieniu, który stwarzała im Bijąca Wierzba. Raz po raz, któreś wybuchało śmiechem lub opowiadało coś z podnieceniem w głosie. Z daleka widać było płomiennie rude włosy Rona, burzę brązowych loków Hermiony i potarganą, kruczoczarną czuprynę Harry'ego.
- Kiedy masz egzaminy? - zapytał Harry Hermionę, kiedy wokół nich zapanowała błoga cisza.
- Pod koniec wakacji... - odparła dziewczyna i spojrzała rozmarzonym wzrokiem w niebo.
- I... - zaczął Ron.- Potem wracasz do domu?
- Ja nie mam domu, Ronald - rzekła smętnie Hermiona nie przestając obserwować jednego z wolno sunących obłoków.
Atmosfera nieco się zagęściła i wokół Złotej Trójcy zapanowało nieprzyjemnie milczenie.
Harry chrząknął i zerwał się z miejsca.
- Przejdę się trochę i odwiedzę McGonagall - oznajmił i oddalił się w stronę zamku.
Ron, korzystając z chwili intymności, dotknął dłoni Hermiony. Dziewczyna przez moment wahała się z zamiarem odsunięcia ręki, lecz uświadomiła sobie, że potrzebuje czyjejś bliskości.
- Do kiedy zostajecie? - zapytała Rona i spojrzała w jego stronę.
Twarz rudzielca wyrażała teraz niezrównaną euforię.
- Nie wiem - powiedziała Ron, a Hermiona zagryzła wargę. - Myśleliśmy, żeby zostać do końca wakacji i wrócić razem z tobą... Harry chce odpocząć od wywiadów i tego całego szumu wokół nas... - Weasley podrapał się po głowie i dodał.- ...wokół niego.
- To dobrze, będę miała z kim pogadać po lekcjach - Hermiona ucieszyła się w duchu, lecz jej twarz nie wyrażała teraz żadnych emocji.
- Aż tak ci tu źle? - zapytał zdziwiony Ron.
Hermiona westchnęła i wzruszyła ramionami. Nagle nad nimi rozległ się ogłuszający ryk i oboje natychmiast poderwali się na równe nogi.
Rudzielec zapomniał szturchnąć narośl na pniu i Wierzba obudziła się, próbując odgonić od siebie intruzów.
Niestety, Hermiona nie zdążyła uchylić się przed pędzącymi w jej stronę rozjuszonymi gałęziami. Jedna z nich ze świstem przeleciała przed twarzą dziewczyny rozcinając jej boleśnie policzek.
Brązowowłosa syknęła z bólu i ze łzami w oczach biegła przed siebie, aby znaleźć się jak najdalej od rozwścieczonego drzewa.
Wtedy obok niej znalazł się zdyszany Ron. Jego uszy płonęły czerwienią i takaż sama czerwień spływała mu teraz z rozciętej wargi. Chłopak objął Hermionę ramieniem i rzekł zmieszanym głosem:
- Chodźmy lepiej do Skrzydła Szpitalnego.
Gryfonka nic nie odpowiedziała i pozwoliła mu zaprowadzić się do zamku.
Łkając cicho, Hermiona trzymała dłoń na policzku, po którym obficie spływała krew.
Ron sprawiał wrażenie zakłopotanego i wystraszonego, co spotkało się z niewerbalną pogardą dziewczyny.
- Merlinie! - pisnęła pani Pomfrey, kiedy zobaczyła pokiereszowaną Hermionę wspartą w ramionach Rona. - Co się stało?!
- Siedzieliśmy obok wierzby, kiedy ta się wściekła i chciała nas zabić - bąknął niezgrabnie rudowłosy.
- Bo ktoś jest ofermą i...- zaczęła Hermiona zastanawiając się czy bardziej boli ją policzek, czy też nieporadność Rona.
- Ech, wy, Gryfoni... - przerwał jej ochrypły głos dobiegający zza parawanu. -Nigdy się niczego nie nauczycie, idioci.
- Nareszcie wstałeś, Severusie - rzekła chłodno pielęgniarka. - Muszę podać ci leki.
- Snape-tu-jest? - wyartykułował bezgłośnie Ron przybierając głupi wyraz twarzy.
Hermiona skinęła mu głową.
- Chodź, dziecko, połóż się tutaj - pani Pomfrey wskazała na pustą leżankę i zwróciła się do oniemiałego Rona. - Tobie raczej nic nie jest, proszę opuścić szpital.
Weasley spojrzał na Hermionę przepraszającym wzrokiem i wyszedł bez słowa.
Pielęgniarka obdarzyła Gryfonkę ciepłym uśmiechem i oddaliła się do składziku w celu przyniesienia potrzebnych opatrunków.
- Po co, do cholery, kręciliście się przy tej wierzbie?! - zapytał znienacka Snape. - Mało wam przygód z nią?
Hermiona wzniosła oczy ku niebu.
- Cóż... -rzekła. - Gdyby Ron nie zapomniał o tej narośli...
- A co takiego robiliście, że ten tępak aż tak się zapomniał - prychnął Nietoperz. Nie było to bynajmniej pytanie; raczej próba kpiny.
Hermiona aż zerwała się z leżanki. Nie było to przemyślane, bo potwornie zabolała ją głowa, a ten nagły zryw doprowadził do mocniejszego krwawienia jej policzka. Mimo to spojrzała na Snape'a z oburzeniem.
- To już nie jest pańska sprawa!
- NIE-TYM-TONEM-GRANGER! - wycedził mężczyzna. Przyjrzał się badawczo Hermionie i choć w jego głosie nadal brzmiała nuta rozkazu, rzekł nieco spokojniej:
- Podejdź tutaj...
Hermiona ściągnęła brwi i zbliżyła się do łóżka Snape'a.
- Dałaś się tak załatwić kilku gałęziom? - zadrwił nauczyciel a jego wargi wygięły się w złośliwym uśmiechu.
- To... - zająknęła się dziewczyna i skrzyżowała ręce na piersi. - To wszystko wina Rona.
- Bohater - prychnął Snape pod nosem. - Postawa godna Gryfona.
- Wypraszam sobie! - oburzyła się Hermiona unosząc dumnie brodę. Zrezygnowała z dalszej dyskusji i pozwoliła sobie na bezradne westchnienie. Odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia, lecz Snape złapał ją za nadgarstek.
- Nie skończyłem - warknął i syknął głośno, puszczając rękę Hermiony, jakby ta go oparzyła.
Zarówno jego jak i Gryfonkę przebiegł nieprzyjemny dreszcz.
Mężczyzna zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na Hermionę. Rana na jej policzku przybrała delikatny różowy odcień, po czym zniknęła zostawiając po sobie ledwo widoczną bliznę.
Dziewczyna poczuła nagłą ulgę i sięgnęła dłonią do policzka. Oniemiała uniosła brwi.
- Co pan zrobił? - zapytała wpatrując się w profesora.
Snape głęboko się nad czymś zastanawiał i odparł mimochodem:
- Nie wiem co to było, ale na pewno nie moje szczere chęci...
Po tych słowach do sali weszła pani Pomfrey.
- Chodź, szybko to zaleczę - zwróciła się do Hermiony.
- Ja... - zająknęła się Gryfonka. - Już sobie z tym poradziłam. Przepraszam za kłopot.
***
-...to musi być gdzieś tutaj - szeptała Hermiona, nerwowo przerzucając pożółkłe stronice jakiejś grubej księgi. Dziewczyna bowiem, siedziała teraz w bibliotece i, korzystając z wolnej chwili przed zajęciami z eliksirów, próbowała znaleźć odpowiedź na zagadkę "leczniczego" dotyku Snape'a.
Nagle pisnęła i aż podskoczyła na krześle, co spotkało się z dezaprobatą pani Pince, która nie potrafiła znieść choćby najcichszego szeptu w bibliotece.
-------------------------------------------------------------------------------------------------
Proszę, nie bijcie! Wiem, wiem, minęło sporo czasu od ostatniego rozdziału, ale ten przysporzył mi wiele kłopotów. Napisałam jego pierwotną wersję i zwątpiłam w swój geniusz. Stwierdziłam, że takich wypocin jeszcze nigdy nie spłodziłam... Wyrwałam z zeszytu te niewydarzone kartki i zaczęłam pisać rozdział na nowo, z zupełnie inną koncepcją.
Dodatkową trudnością było pisanie o Ronie, którego nie lubię, a już szczególnie nie z Hermioną (fani Sevmione i Dramione rozumieją...). Nie chciałam robić z niego zbyt wielkiego idioty ( a tak było w pierwotnej wersji rozdziału), ale nie chciałam też dać mu zbyt wielu miłych chwil z naszą bohaterką. Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrnęłam. Niestety, jeszcze trochę się z nim pomęczę...
Obiecuję, że kolejny rozdział pojawi się dużo szybciej niż ten.
Komentarze mile widziane! Pozdrawiam!
Stwierdzam, że autorzy opowiadań to pomioty piekielne. Przerwać w takim momencie? Szatan byłby dumny.
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie liczę na miłą notkę wyjaśniającą co między nimi zaszło w następnym rozdziale.
Powodzenia z pisaniem, pozdrawiam,
~Margo
Życzę Weny ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńTrochę mam niedosyt, ale liczę, że tym razem rozdział ukaże się szybciej ;)
Wkradło się kilka literówek, ale to nic strasznego :D
Przyczepie się tylko, że "Harrym" bez apostrofu ;)
Życzę weny i niecierpliwie czekam na kolejny!
Jak można przerwać rozdział w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńNo jak?!
Czekam na kontynuację.
Ściski i uściski,
Nax.
Znęcasz się nade mną ;_; Tak zakończyć rozdział to po prostu zabójstwo dla mnie . No ale trzymam za słowo i czekam na szybką kontynuację ;0 A co do notki, ja uważam znęcanie się nad Ronem za całkowicie dobre ;D Też go nie lubię, więc nie przeszkadza mi to ;o Baaaardzooooo ciekawi mnie to, co Hermiona znalazła w tej książce, więc proszę o jak najszybsze dodanie rozdziału !! Xoxo
OdpowiedzUsuńNatalia :3
Cieszę się bardzo, że pojawił się nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńDawno go nie było.
Mam nadzieję, że spełnisz swoją obietnicę i następny rozdział będzie szybciej.
Ja tak samo jak ty nie lubię Rona. Sama nie wiem dlaczego, ale tak jest.
Wolę Severusa i nawet Draco.
Tak ja także jestem wielką fanką Sevmione i Dramione. Nawet lubię Lucmione i Harrmione,
Widać, że Hermiona dość boleśnie odczuwa brak rodziców. Nie dziwię się jej. Gdybym ja straciła rodziców, ponieważ bym nie wiedziała gdzie są i myśl, że oni nie wiedzą kim jestem byłaby jeszcze bardziej dobijająca.
Cudowne ozdrowienie policzka Hermiony za dotykiem Severusa bardzo mi się spodobało.
Ciekawi mnie co z tego wyniknie.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie.
Rosisi 7
http://sevmionemilosc.blogspot.com/