26.05.98 r.
Kochana Mamo!
Dzisiaj jest Twój dzień...a ja nawet nie mogę Ci złożyć życzeń. Nie mam pojęcia gdzie jesteś i nie wiem jak Cię odnaleźć. Piszę ten list, choć wiem, że go nie odczytasz. Piszę go, bo muszę dać upust emocjom, muszę przelać myśli na papier, muszę z kimś porozmawiać...
Od Bitwy minęły już ponad 3 tygodnie. Wszystko się zmieniło. Wielu moich Przyjaciół nie żyje. Odeszli...
Mam wrażenie, że już nigdy nic nie będzie takie samo. Siedzę w domu samotnie i zastanawiam się jak znaleźć Ciebie i Tatę. Mam nadzieję, że jesteście bezpieczni, szczęśliwi... że żyjecie.
Harry i Ron odwiedzają mnie na zmianę. Weasley chyba za dużo sobie wyobraża po tym, co zaszło między nami w Komnacie Tajemnic. No tak... Ty nic nie wiesz.
Kiedy weszliśmy tam, gdzie na drugim roku Harry pokonał Bazyliszka, zniszczyliśmy horkruksa (część duszy Voldemorta). Rona poniosły emocje i pocałował mnie. Owszem, odwzajemniłam pocałunek, ale to również było pod wpływem chwili. Teraz czuję, że to nie powinno się wydarzyć.
Ron jest moim Przyjacielem i to wszystko. Nie jest w moim typie. Wciąż muszę mu mówić, co powinien zrobić, jak ma się zachować...
Szczególnie teraz, kiedy co chwilę udzielamy wywiadów, stoimy w blasku fleszy i musimy się na siłę uśmiechać.
No i z czego mamy się cieszyć?! Z tego, że zginęło wielu z nas? Że cały Hogwart jest zniszczony? Że wielu śmierciożerców znów uniknęło sprawiedliwości? Że Ministerstwo padło i cała nasza społeczność legła w gruzach?
Odnoszę wrażenie, że zniknięcie Voldemorta nie ma żadnego znaczenia. Być może przyzwyczaiłam się do ciągłych problemów, które stwarzał, ale ostateczna walka z nim przyniosła więcej strat niż te wszystkie małe bitwy na przełomie lat.
Bez Ciebie i Taty czuję się bardzo samotna, nawet w tłumie ludzi. Jest tylko dwoje ludzi, którzy mogą mnie w tej chwili zrozumieć. Ten pierwszy to Harry. Stracił wszystko... Zyskał jedynie jeszcze większą sławę i szacunek, ale to nie wróci mu rodziców ani Syriusza.
Temu drugiemu uratowałam życie. Mimo to, on również utracił wiele. Kiedy mu pomogłam, usłyszałam tylko, że wolałby zginąć. Żadnego podziękowania, czy choćby krztyny wdzięczności. Tak, Severus Snape to dupek. Jestem na niego wściekła. Sama nawet nie wiem dlaczego mu pomogłam. Ale gdy patrzyłam jak kona, odezwało się we mnie serce i zrobiłam co tylko się dało, żeby go uratować. Jakąkolwiek obrał w życiu drogę - nadal jest człowiekiem... Snape zawsze był odosobniony, ale teraz, gdy odgrywa ważną rolę w odbudowie naszego świata, mógłby chociaż na chwilę uciec od swojej codziennej maski odludka. Zresztą, nie wiem po co Ci o nim piszę. To skończony kretyn.
Boli mnie to, że po wojnie każdy zamyka się w sobie, odwraca się od innych...
Przecież powinniśmy się wspierać i zjednoczyć jeszcze bardziej.
Albo po prostu to ja czuję się wyjątkowo wyalienowana i potrzebuję towarzystwa. Tak! Jestem nieszczęśliwa. I wiem, że nic nie mogę z tym zrobić. Chyba jednak wiem jak czuje się Snape.
Mam nadzieję, że wkrótce Cię znajdę!
Całuję, Hermiona"
Dziewczyna otarła łzy spływające jej obficie po policzkach.
- Znowu się rozkleiłam - szepnęła do siebie głosem pełnym wyrzutów.
Hermiona odłożyła pióro i złożywszy list na pół, włożyła go do drewnianej skrzyneczki stojącej na biurku.
***
Wybiła godzina 17. Hermiona siedziała w kuchni popijając herbatę i czytała Proroka Codziennego.
UŁASKAWIENI
głosił tytuł artykułu, który studiowała. Pod nim znajdowały się ruchome zdjęcia byłych śmierciożerców. Wśród nich dziewczyna dostrzegła całą rodzinę Malfoyów.
Uśmiechnęła się krzywo; wszakże ona, Harry i Ron wiele im zawdzięczali.
Nagle zza okna dobiegło ją ciche pohukiwanie. Na parapecie siedziała duża, brązowa sowa. Hermiona podeszła do okna, otwarła je i dostrzegła list przywiązany do nóżki ptaka. Ostrożnie odwiązała go, a sowa natychmiast odleciała.
Na kopercie znajdowało się godło Hogwartu. Niecierpliwie, trzęsącymi się dłońmi, Hermiona otworzyła kopertę i rozwinęła list.
Hogwart, 26.05.98 r.
Szanowna Pani Granger!
W odpowiedzi na Pani sowę z dnia wczorajszego, oświadczam, iż zezwalam Pani na kontynuowanie nauki w szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Zważywszy jednak na to, iż rok szkolny kończy się za miesiąc, chcę zaproponować Pani naukę i przyspieszone zaliczenie OWUTEMÓW podczas wakacji.
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonagall
dyrektor szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart.
P.S. Byłoby dobrze, gdybyś zaciągnęła tu również Pottera i Weasleya. "
Hermiona bardzo się ucieszyła, a ostatni, mniej oficialny dopisek zdecydowanie poprawił jej humor.
Wiedziała jednak, że ani Harry, ani tym bardziej Ron; upojony bogactwem i zainteresowaniem swoją osobą, nie będą chcieli wracać do szkoły.
Szkoda, że tak krótko, ale to przecież prolog. Póki co za wiele nie można powiedzieć o bohaterach, jednak sama historia może być ciekawa.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak planujesz swoja historię, ale ja lubię jak Hermiona i Severus się kłócą i docinają sobie. Trochę drażni mnie, jak po kilku rozdziałach jest już big love.
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i dużo weny życzę
Kasia
To, co tworzysz, zapowiada się bardzo ciekawie. Bylebyś nie przesadziła z prędkością rozwijania miłości, to będzie bajlando. Weny życzę. ♥
OdpowiedzUsuńProlog super.Z niecierpliwością czekam na 1 rozdział ^^ Weny życzę <3
OdpowiedzUsuńInteresująco się zapowiada, nie ma co ;) W dodatku mój ulubiony pairing <3
OdpowiedzUsuńProlog jest świetny i czekam na pierwszy rozdział ;)
Dużo weny! ^.^
Zapowiada się interesująco. Bardzo fajnie opisujesz emocje towarzyszące zakończeniu wojny - samotność, ból po stracie najbliższych, wyalienowanie...
OdpowiedzUsuńList z Hogwartu i nieoficjalny dopisek McGonagall - genialne ;)
http://nocturne.blog.pl/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUsunęłam sobie komentarz, więc jeszcze raz...
UsuńRobię wyjątek od swojej reguły, mówiącej o nie czytaniu nieskończonych opowiadań, więc mam nadzieję, że swoje zamierzasz skończyć, i że spontaniczne rozpoczęcie Ci w tym nie przeszkodzi :)
Treść prologu mi się podobała. Powodów jest kilka. Po pierwsze - wreszcie opowiadanie, które napisane jest poprawnie językowo - bez mnóstwa krzaczków i wyrazowego roztkliwiania się. Niecierpię też płytkich "przemyśleń", więc cieszę się, że u Ciebie pojawiła się głębia. I cieszę się, że nie napisałaś artykułu, bo nic mnie tak nie nudzi w opowiadaniach, jak artykuły z gazet. Wolę takie podsumowania jak to Twoje. Podobały mi się emocje, które udało się zawrzeć w tekście i pomysł z odszukiwaniem rodziców.
Jeśli chodzi o grafikę na blogu, to prawdę mówiąc niezbyt mi się podoba. Tło jest bardzo fajne, ale prawie nie widać na nim archiwum (może pogrubienie załatwiłoby sprawę?). No i niezbyt podoba mi się nagłówek - Severus nie wypadł na nim wystarczająco korzystnie... :D
Pozdrawiam i życzę weny, bo bardzo dobrze się zapowiada.
N.
PS: Po przeczytaniu Twojego rozdziału poczułam, że już czas, żeby wrócić do pisania, więc kto wie - może niebawem i ja pojawię się tu z linkiem... :)
Jak dla mnie całkiem fajnie i ciekawie się zaczyna. Póki, co za wiele powiedzieć nie mogę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mio ;)
Podoba mi się.
OdpowiedzUsuńWystarczył mi tylko prolog. :)
Mam nadzieję, że dalej będzie równie ciekawie.
Pozdrawiam Rosisi7